czwartek, 8 października 2009

6 września 2009 Abu Simbel ,lenistwo na basenie, targowisko w Asuanie





3:30 Pobudka
4:00 wyjazd do Abu Simbel połozonego 50 km od granicy z Sudanem.
4:10 zbiórka na punkcie konwoju i wyjazd.
Po drodze mieliśmy okazję zobaczyć pierwszy malowniczy wschód słońca na Pustyni Nubijskiej


Droga była długa i było piekielnie gorąco bo siedzieliśmy na samym końcu autokaru a jakoś dziwnym trafem nie "dochodziła" tam klima i dodatkowo grzało od silnika. To taka rozgrzeweczka była przed zwiedzaniem Egiptu ;)
około 7:00 dotarliśmy na miejsce i do godziny 9:45 zwiedzanie świątyni Ramzesa II i jego żony Nefretari położonych nad malowniczym Jeziorem Nasera


 Swoją drogą teraz już po powrocie mogę powiedzieć że te budowle zrobiły na Nas największe wrażenie. Ogrom i precyzja wykonania elementów jest naprawdę niesamowita.


Potem mały spacerek przy tych pięknych budowlach ostatnie fotki, rzut okiem żeby zachować to w pamięci i... czas do autokaru


W powrotnej drodze mieliśmy okazję oglądać fatamorganę na Pustyni Nubijskiej i nawet udało mi się ją uchwycić (dzięki Ci Sony)

Może troszkę opowiem o fatamorganie.
Byłyśmy z Dorotą pewne że fatamorgana to zjawisko "psychiczne" które się pokazuje zmęczonym i spragnionym osobom. Tymczasem okazało się że jest to po prostu zjawisko optyczne na pustyni.
Byliśmy naprawdę zdziwieni kiedy na środku pustyni naszym oczom pokazywały się rozlewiska wodne wielkości kałuży, stawów i całkiem sporych jezior. Naprawdę niesamowite wrażenie zwłaszcza kiedy wiemy że jest tam piach, tylko piach, suchy piach.

Mijaliśmy również zwrotnik Raka a ponieważ niczym szczególnym się nie wyróżniał - zrobiłam fotę Dorocie na pamiątkę tego wydarzenia :)




Około 13:00 powrót do hotelu i leniuchowanie na basenie

Po kolacji wyjazd busem do centrum miasta i spacer a raczej bieg po bazarze w Asuanie




Na bazarze w Asuanie chodziliśmy zdziwieni tym całym zgiełkiem, hukiem.Dorota chodziła wystraszona a ja chodziłam i powtarzałam "nie nawiązywać kontaktu wzrokowego" Na końcu po dobiciu targu z egipskim kupcem kupiliśmy dwie szisze i poszliśmy na busika.

Co nas zdziwiło w Asuanie- jak widać na fotce- godziny otwarcia banku. Czynny od 1:30 do 9:30 no nie mogłam tego nie sfotografować. No ale cóż, Ramadan.


Jazda po ulicach w miastach egipskich nie należy do najłatwiejszych. Po pierwsze to najważniejszą rzeczą którą MUSI mieć samochód to jest klakson. Drugą rzeczą są światła , ale nie po to żeby na nich jeździć tylko żeby nimi mrugać. Klaksonu używa się w celach- informacyjnych , ostrzegawczych, aby pokazać swoje zdenerwowanie, swoją obecność i wogóle wszystko się pokazuje za pomocą titka. Najlepsze w tym wszystkim jest to że nie wiedzieliśmy że ile jest samochodów tyle może być rodzajów klaksonów.

MASAKRA.

Przejście na drugą stronę ulicy to... tak jakby zmierzyć się na corridzie ze stadem byków ;)
W Asuanie na mieście byliśmy godzinę i mieliśmy serdecznie dość :) Oczywiście w tej całej "brzydocie" i haosie był klimat i piękno tego miasta.

No i spotkaliśmy cudowny wytwór naszej motoryzacji :) Zobaczcie jakie ma fajne zagłówki - to pewnie opcja dodatkowa - Fiat takich nie  dawał :)

potem piwko i kawka na tarasie przy basenie przy ciepłym afrykański wiaterku.


i na koniec tego rozdziału:
Dorota pisząca nasz blog w wersji papierowej :)

 oraz kilka fotek z okolic hotelu :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy