piątek, 9 października 2009

8 września 2009 Dolina Królów, Świątynia Hatszepsut, Kolosy Memnona, Karnak (!!)

Około 5:00 pobudka i o godz. 6:00 wyjazd do Doliny Królów  na zachodnim brzegu Nilu. Zwiedzanie grobowców


Z Doliny Królów nie mamy ani jednego zdjęcia ponieważ National Geographic wykupił prawa do Doliny Królów i jest zakaz wnoszenia aparatów na teren doliny. Nie wolno robić nawet zdjęć gór w których są grobowce. Nikomu się to nie podobało ale cóż... nikogo nie swędzi 500 dolców kary za zrobienie fotki.
W Dolinie Królów weszłam do grobowca KV 14 Tausereta ale niestety po przejściu kilku, kilkunastu metrów zawróciłam gdyż w grobowcu był zaduch i poczułam ..... hmmm "trupa?" W każdym razie nie podnieciła mnie przechadzka po czyimś grobie.
Poszłam sobie do cienia a Dorota, Tomek i Mirek poszli zobaczyć kolejne grobowce. Przeszli następnie do grobowca KV 57-grób Horemheba gdzie termometr wskazywał 42 st C przed wejściem. Ponieważ jest to najbardziej spadzisty i najdłużysz grobowiec temperatura koło sarkofagu była ok 50stC. Po wyjściu z tego grobowca wszyscy jednogłośnie stwierdzili ze na dworze jest chłodno a przypomnę że temperatura przed grobowcem była 42stC. Domyślam się że musiało być tam piekielnie gorąco skoro Dorota po wyjściu z grobowca miała wszystko mokre nawet spodenki na tyłku. Kto zna Dorotę wie, że zlanie potem Doroty jest
prawie niemożliwe ;)



zdjęcie w drodze do Doliny Królów
Tam w tych dziuplach w skałach mieszkają ludzie.


Dorota, Tomek i Mirek weszli jeszcze do KV 2 czyli do grobowca Ramzesa IV i KV 15 czyli grobowca Setiego I a Dorota do KV 14

aaaa ciekawostka która mnie baaardzo zaskoczyła:  Mumifikacja- strasznie mnie to zdziwiło że mumifikację zaczynało się od wyskrobania mózgu delikwenta. Wydrapywano ten mózg poprzez dziurki w nosie (masakra jakaś) a potem wlewano żywicę. brrrr nie chce być mumią!



Następnie pojechaliśmy kawałek autokarem pod świątynię Hatszepsut. Tzn nie pod samą świątynię bo od parkingu jakieś kilkaset metrów jedzie się melexem z przyczepką na której siedzą ludzie :)


Tu widok ze świątyni na okolicę



A na tej fotce to co mnie zastanawia - jak polichromie które zostały wykonane 3,4 tysiące lat temu przetrwały w takim stanie. W naszych czasach paragon ze sklepu blaknie po 2 tygodniach ;)





Pod świątynią Hatschepsut miałam "przyjemność" napicia się najdroższej wody i coli. Woda 1,5litra i puszka coli 0,33 kosztowała 40 sierściuchów (funtów egipskich) czyli w przeliczeniu 8 dolarów. Porażka jakaś za niecałe 2 litry płynu zapłaciłam 25 zł - ło żesz - lepiej niż w Mariocie chyba a nawet szklanek my nie dostali!!

Spod świątyni Hatszepsut pojechaliśmy do wytwórni rzeczy z alabastru

No i machęliśmy sobie po pamiątce :)



Następnie przejazd pod kolosy Memnona trochę już zahaczone zębem czasu ale dalej wyglądają jak naprawdę kolosy :)




KARNAK


Po około 40 minutach jazdy dojeżdżamy do największego w Egipcie kompleksu świątynnego w Karnaku gdzie temperatura odczuwalna dochodziła do ok 50-55st C. Byliśmy tam około południa i gdyby nie to że na końcu naszej drogi była przechadzka na około Skarabeusza który wg wierzeń starożytnych Egipcjan przynosił szczęście, uciekłabym do autokaru że kurzyłoby się za mną. W każdym razie my z Tomkiem daliśmy radę, ale pół drogi do autokaru pokonaliśmy przy ścianach (tylko tam było troszkę cienia) a pół drogi trzeba było iść po "patelni" Ojjj było masakrycznie gorąco. Natomiast Dorota z Mirkiem pochodzili i zwiedzali jeszcze i do autokaru przyszli praktycznie ostatni. Aaaa i tutaj też Dorota troszkę się spociła, więc śmialiśmy się że się zaczyna pocić dopiero jak temperatura jest w okolicach 50st C a jak spada poniżej 30st to Dorota zakłada polar ;)
Uważam że tej świątyni nie powinno się zwiedzać w południe a podobnie jak Dolinę Królów wcześnie rano ponieważ temperatura jest naprawdę nie do zniesienia a świątynia jest naprawdę ogromna i piękna z wieloma zakamarkami.

Tu na zdjęciu makieta kompleksu świątynnego Karnak - jest ogromny


 
widoczek symaptyczny ale... piekło że hej



no i mamy Dorotę ze Skarabeuszem

a My oczywiście w cieniu a jak :)


Nasze miny jak widać nietęgie;)

 Po zwiedzeniu Karnaku (a właściwie przebiegnięciu go) pojechaliśmy do wytwórni papirusu - to zielsko co trzymam w ręce to właśnie papirus ale jeszcze świeży :)



ok 14:30 powrót do hotelu i czas wolny.
Próbowaliśmy odpalić kupioną  w Asuanie sziszę. Troszkę Nam się udało ale do doskonałości było daleko :) Ale za to śmiechu było że aż mnie brzuch bolał :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy